Nigdy nie wyszedł z cienia swojego o 11 lat młodszego, sławnego brata Wojciecha. A był aktorem bardzo interesującym, o sugestywnej, nieco demonicznej powierzchowności. Wspomnienie o Antonim Pszoniaku.
Najdosłowniej docenił ją w 1966 roku Kazimierz Kutz, powierzając mu tytułową roię w sztuce Jovana Hristica "Savonarola". Przez ponad dziesięć lat (1958-1969) był jedną z najciekawszych indywidualności Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. I choć najczęściej grał role drugoplanowe, to zagrał też tytułowego "Fantazego" w dramacie Juliusza Słowackiego w inscenizacji Konrada Swinarskiego (1967), a także jakby dla niego stworzone role Doktora-Filozofa-Przechrzty w jego legendarnym przedstawieniu "Nieboskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego (1965). Był przecież wszechstronnie wykształconym absolwentem Wydziału Historyczno-Filozoficznego i Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, uczniem profesora Karola Estreichera. Pojawił się na scenie Starego w 1958 roku jeszcze jako student krakowskiej PWST w "Irydionie" Zygmunta Krasińskiego w reżyserii Jerzego Kreczmara, zagrał tam też Stanleya w "Śmierci komiwojażera" Artura Millera (1960), Leona