EN

11.04.2018 Wersja do druku

Czemu jest tyle nagości w teatrze?

"Mam dosyć nagości w Teatrze Wybrzeże. Naprawdę nie można wykreować postaci bez kompletnego rozebrania jej???", "Po co te golizny! Sztuka i jej przesłanie, sama się obroni jeżeli jest dobra!", "Kompletnie nieuzasadniona nagość" - to tylko kilka z wielu opinii, jakie pojawiły się pod recenzją spektaklu "Bella Figura" Teatru Wybrzeże, ale podobne przeczytamy pod wieloma produkcjami Teatru Wybrzeże i nie tylko. Temat nie jest nowy, bo nagość na scenie od zawsze budzi emocje. I - prawdę mówiąc - dlatego z niej nie znika - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Mało rzeczy budzi takie emocje i zainteresowanie jak seks, władza i polityka. Nic więc dziwnego, że od czasów antycznych teatr, który przecież żywi się emocjami, chętnie po nie sięga. Sofokles, Szekspir, Racine, Czechow - by odwołać się do najwybitniejszych - chętnie korzystali z tego tercetu, a inscenizatorzy i reżyserzy coraz odważniej prezentowali to później na scenie. Wraz ze zmianami obyczajowymi do teatru coraz częściej i śmielej, choć wciąż w dość ograniczonym zakresie, zaczęła zaglądać również nagość. W Polsce ważną cezurą w tym zakresie jest rok 1999 i "Hamlet" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, jednego z najbardziej znanych reżyserów europejskiego formatu, który bardzo często rozbiera aktorów, wykorzystując nagie ciało jak kostium. Wtedy opinię publiczną zszokował całkowicie nagi Jacek Poniedziałek w roli pierwotnego, zezwierzęconego Hamleta. Szybko do Warlikowskiego dołączyli inni twórcy sięgający po nagość ja

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Czemu jest tyle nagości w teatrze?

Źródło:

Materiał nadesłany

www.trojmiasto.pl

Autor:

Łukasz Rudziński

Data:

11.04.2018