EN

23.03.2018 Wersja do druku

Katarzyna Oleś-Blacha: Opera jest prawdziwie zaborczym kochankiem

Arie kompletnie jej nie interesowały. Grała na fortepianie i marzyła, by być jak Martha Arge-rich. Ty leże życie bywa przewrotne. Dziś Katarzyna Oleś-Blacha ma swym koncie 30 ról pierwszoplanowych i przekonanie, że nie zmarnowała życia.

Dziwię się, znając Pani zjawiskowy głos, że jeszcze nie wykradła Pani Warszawa lub europejska metropolia. - Z tym brakiem kradzieży mojej skromnej osoby to nie do końca prawda. Współpracuję z wieloma teatrami i filharmoniami w kraju i za granicą. We wczesnej młodości nic nie wskazywało na to, że wyrasta cudowny sopran. - Tak było. Marzyłam, że będę pianistką. 12 lat uczyłam się gry na fortepianie w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia. Miałam ambicje zostania wielką pianistką. Okazało się, że mogę nią być, ale nie zostanę drugą Marthą Argerich. Bardzo wcześnie zaczęłam interesować się muzyką, bo moja mama i babcia grały na pianinie. W rodzinie taty wszyscy bez wyjątku byli obdarzeni pięknymi głosami. Tradycje rodzinnego muzykowania na Górnym Śląsku, skąd pochodzę, są bardzo żywe. Ale opera kompletnie mnie nie interesowała. I nawet kiedy ku mojemu zdumieniu dostałam się na Akademię Muzyczną w Krakowie z bardzo wysoką p

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Katarzyna Oleś-Blacha: Opera jest prawdziwie zaborczym kochankiem

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Gazeta Krakowska nr 69

Autor:

Jolanta Ciosek

Data:

23.03.2018