EN

16.03.2018 Wersja do druku

Lech Raczak: Marzec był niespodzianką

- Ktoś rzucił na uczelni, żeby się spotkać pod pomnikiem Mickiewicza. Miałem wtedy zajęcia w Collegium Philosophicum. Stamtąd poszedłem na plac Mickiewicza i tam stało już kilkaset osób. Nie było programu, chaotyczna sytuacja. Ktoś wzniósł jakieś okrzyki, ktoś przeczytał informację o tym, co się dzieje w Warszawie - Lech Raczak, reżyser, współzałożyciel Teatru Ósmego Dnia, wspomina Marzec 1968 r. w Poznaniu.

Violetta Szostak: W 1968 roku ma pan 22 lata. Czym pan w tamtym czasie żyje? Lech Raczak: Zajmuję się teatrem, który założyliśmy z kolegami z polonistyki. Bywam w klubach studenckich, głównie w Od Nowie, gdzie dzieją się koncerty, wystawy, a w sobotę potańcówki zwane fajfami, oblegane tak, że trudno się dostać. Przy czym wtedy tańczycie? Czego słuchacie? - W Od Nowie do tańca grywał jazzujący zespół. Jazz dominował w studenckim życiu klubowym. A obok piosenka - Młynarski, Pietrzak, Kofta, Grześkowiak... A prywatnie słuchało się Beatlesów i Rolling Stonesów. Staszek Barańczak miał zawsze nowości, a na dodatek tłumaczył dla rozrywki teksty, więc należałem do elitarnej grupy tych, którzy wiedzą nie tylko, co się gra, ale i co się śpiewa. A polityka? "Myśmy się polityką w teatrze przed Marcem nie chcieli zajmować, bo to była sfera brudna i śmierdząca, wroga i zakłamana" - wspominał pan w książce "Buntownicy". - Tak, nas wtedy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Marzec był niespodzianką

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza Poznań nr 63 online

Autor:

Violetta Szostak

Data:

16.03.2018

Wątki tematyczne