"Koniec przemocy" Magdy Mosiewicz i Bogny Burskiej. Pisze Witold Mrozek w dwutygodniku.com
Realną stawką "Końca przemocy" jest pytanie, na ile wciąż należymy do cywilizacji Zachodu. Jeśli kiedykolwiek do niej należeliśmy. Na ile uważamy, że prawa wywalczone przez tę bardziej "europejską" część Europy należą się wszystkim, zwłaszcza w Europie? Pomysł na "Koniec przemocy" jest okrutnie prosty - dzielimy Polaków (i Polki). Tym razem na dwie kategorie - i tworzymy dla nich osobne kodeksy. Jedne obywatelki mogą dokonywać aborcji, płacą wyższe podatki, mają małżeństwa jednopłciowe i zakaz polowań czy bicia dzieci. Drudzy (i drugie) nie mogą się rozwodzić, płacą podatek liniowy - są za to łagodniej karani za przemoc domową, mogą odmówić pracy w niedzielę i mają prawo do posiadania broni. By uniknąć obciążających w naszej części świata historycznych analogii, artyści zgadzają się, by białe paszporty były dla osób o lewicowych poglądach, czerwone - prawicowych. "Koniec przemocy" to zrobiony przez Magdę Mosiewicz i