EN

16.02.2018 Wersja do druku

Mieczysław Święcicki. Czaruś, dandys, ale przede wszystkim wielki artysta...

Mietek zawsze mówił pięknie o ludziach, nawet gdy ci nie za bardzo na to zasługiwali. To był człowiek wielkiej tolerancji, wrodzonej kultury bycia - mówi Konstanty Węgrzyn, wieloletni przyjaciel Mieczysława Święcickiego. Przyjaciele i współpracownicy wspominają zmarłego artystę Piwnicy pod Baranami.

- Piwnica pod Baranami miała dwie wielkie indywidualności: Ewę Demarczyk i Mieczysława Święcickiego. Kiedy śpiewała ta pierwsza, dusza drgała. Potem na scenie pojawiał się Mietek ze swoimi balladami, jak "Madame Irene" Wertyńskiego. Jakoś się człowiek ukoił przy jego śpiewie. Uspokoiła się dusza - mówi Konstanty Węgrzyn, współzałożyciel i wieloletni dyrektor Cricoteki, założyciel Salonu Dzieł Sztuki Connaisseur w Krakowie i wieloletni przyjaciel Święcickiego. Ich przyjaźń zaczęła się w latach 60. od zawodowego spotkania. Węgrzyn był wtedy wiceprezesem Rady Dzielnicy Zwierzyniec, a żona Święcickiego - konserwatorka sztuki - szukała akurat miejsca na pracownię. - Od tamtego czasu byłem na niemal wszystkich premierach Piwnicy, często spotykaliśmy się z Mietkiem, Zygmuntem Koniecznym i - jak to się wtedy mówiło - całą piwniczną bandą u mnie w domu przy ulicy 18 stycznia, czyli teraz na Królewskiej. Produkowałem wtedy nalewki, nat

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mieczysław Święcicki. Czaruś, dandys, ale przede wszystkim wielki artysta...

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Kraków online

Autor:

Łukasz Grzesiczak

Data:

16.02.2018