EN

15.02.2018 Wersja do druku

Duża Lolita i Fritzl, czyli dwoje na huśtawce

"Leon i Matylda" Andrzeja Sadowskiego w reżyserii autora w Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku. Pisze Jerzy Doroszkiewicz w Kurierze Porannym.

Słuchaj Leonie, a on nie słucha. Wystarczy mu, że zje zupę. Bo po co mówić żonie o miłości? Przecież i tak nie odejdzie. A może jednak nie pozwoli się poniżać? A może tajemnic alkowy jest znacznie więcej? Andrzej Sadowski swoją sztukę "Leon i Matylda" rozpoczyna z przytupem, jednocześnie myląc lekko tropy. Najpierw przezabawny chór trzech pań, jako żywo przypominających kumoszki, czy teatralny personel pomocniczy, żwawo opowiada, co powinno się znaleźć na scenie. Zapowiada też wejście Leona, który najbardziej na świecie lubi siedzieć na kanapie i gapić się przed siebie. Zdaje się, że to taki Al Bundy. Szczególnie, kiedy na scenę wkracza Matylda i żąda dowodów miłości. Wypisz wymaluj - znudzony obowiązkami małżeńskimi stary cap i niewyżyta małżonka. Ale to byłoby zbyt proste. Po świetnie napisanych, pełnych językowej wrażliwości na świat, scenach, dochodzi do pierwszego punktu zwrotnego. Jako, że akcja rozpoczyna się w dniu W

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Duża Lolita i Fritzl, czyli dwoje na huśtawce

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Poranny nr 33

Autor:

Jerzy Doroszkiewicz

Data:

15.02.2018

Realizacje repertuarowe