EN

8.02.2018 Wersja do druku

Mam nadzieję, że w pewnym momencie widzom śmiech będzie zamierał w gardle

Andrzej Sadowski, niezależny reżyser z wieloletnim doświadczeniem, przygotował na małej scenie Teatru Dramatycznego swój autorski spektakl pod tytułem "Leon i Matylda". To komediodramat o parze małżeńskiej, która mimo sporej różnicy wieku wytrzymała ze sobą ponad 20 lat. Ale przede wszystkim o konieczności wzajemnego szacunku. Z reżyserem rozmawia Jerzy Doroszkiewicz w Kurierze Porannym.

Pana poprzedni spektakl zrealizowany w Teatrze Dramatycznym - "Sąsiedzi wskazywał na wyznaczanie granic, a o czym chce pan opowiedzieć w "Leonie i Matyldzie'? Andrzej Sadowski, reżyser: Koncentruję się na etycznych i moralnych zasadach związku pomiędzy mężczyzną i kobietą. To para, która próbuje żyć ze sobą w sposób mało tradycyjny i mało konwencjonalny. Jak pan wybierał aktorów do białostockiego spektaklu? - Współpracując wcześniej z Teatrem Dramatycznym obejrzałem trochę przedstawień i widziałem, kto jaką rolę może zagrać. Bardzo istotnym czynnikiem był wiek aktorów. Aktorka nie mogła być za młoda, jednocześnie musiała mieć doświadczenie, musiał wystąpić starszy od niej kolega. Marek Tyszkiewicz z Justyną Godlewską-Kruczkowską pasowali idealnie do tego układu. W opisach Matylda jest dużo młodsza od Leona, białostocki widz jednak zdaje sobie sprawę nie tylko z talentu, ale i z wieku swoich ulubionych aktorów... - W tekście

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mam nadzieję, że w pewnym momencie widzom śmiech będzie zamierał w gardle

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Poranny nr 28

Autor:

Jerzy Doroszkiewicz

Data:

08.02.2018

Realizacje repertuarowe