- Wybieram teatr istotny, ważny, który stara się mówić o świecie, opisywać i diagnozować jego szaleństwo - mówi Waldemar Zawodziński, szef Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi. Rozmowa Jacka Cieślaka w Rzeczpospolitej.
Jacek Cieślak: Od 2014 roku nie reżyserował pan w Teatrze im. Jaracza. Co się z panem działo, zanim powrócił pan kilka miesięcy temu na fotel dyrektorski, który zajmował pan wcześniej przez 23 lata? Waldemar Zawodziński: Dużo pracowałem. W tym czasie zrealizowałem m.in. "Cabaret" Johna Kandera i polską premierę "Łowcy" Dawn King w radomskim Teatrze Powszechnym, "Króla Ubu" Krzysztofa Pendereckiego w Operze Śląskiej w Bytomiu, "Latającego Holendra" Richarda Wagnera, "Poławiaczy pereł" Giacomo Pucciniego w Operze Wrocławskiej, a także widowisko plenerowe dla ponad 30 tysięcy widzów, czyli "Hiszpańską noc z Carmen - Zarzuela Show", przygotowane w ramach Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016, w którym udział wzięło 500 wykonawców z Polski i z zagranicy. Wyreżyserowałem także w łódzkiej PWSFTViT dwa spektakle dyplomowe: "Ślub" i "Operetkę" Witolda Gombrowicza. W jakiej kondycji zastał pan zespół po tej przerwie? - W takiej, w jaki