Bywają role, w tym życiowe, które sprawiają, że największe kreacje przez odbiorców kina i teatru bywają niesłusznie pomijane lub za mało doceniane. Taką kreacją w dorobku Jana Englerta jest dyrekcja artystyczna w warszawskim Teatrze Narodowym. Jako aktora zatrudnił go tam Jerzy Grzegorzewski, inscenizator o rozpoznawalnym stylu teatralnego pisma, wyrafinowanym i skomplikowanym dla szerokiego odbiorcy. Tym bardziej dziwił mariaż reżysera uosabianego z bohemą i aktora kojarzonego z serialową popularnością. To jednak stereotypy.
Jan Englert był przecież przez wiele lat aktorem Teatru Współczesnego Erwina Axera, a także Kazimierza Dejmka w Teatrze Polskim, gdzie zagrał główne role m.in. w "Wyzwoleniu" Wyspiańskiego i niejednej premierze Sławomira Mrożka. Grzegorzewski był z kolei asystentem Dejmka podczas jego pamiętnej dyrekcji w Narodowym, zakończonej dramatycznie "Dziadami" z Gustawem Holoubkiem. Drogi Grzegorzewskiego i Englerta zeszły się w kameralnym przedstawieniu "Duszyczka" wg poematu Tadeusza Różewicza, granym w podziemnym przejściu Narodowego, a potem w "Hamlecie" Wyspiańskiego, który był początkiem symbolicznego przekazania dyrekcji. Bez tych teatralnych powiązań "Kordiana" Englerta, który uświetnił 250-lecie Teatru Narodowego, by nie było. Obecny dyrektor artystyczny jak rzadko który reżyser pracujący na dużej scenie, właśnie wzorem Grzegorzewskiego, uruchomił wielką machinerię zapadni i ruchomych podestów, tworząc wielopiętrowe przestrzenie warszawskiej k