Wielopłaszczyznowość powieści Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata", bogactwo myśli, wielość wątków sprawiają, że jej poszczególne piętra nabierają aktualności w różnym czasie i w różnych systemach ustrojowych. Choć reżyserzy, dokonując interpretacji dzieła, kładą akcent na różne wątki i przestrzenie powieści (w zależności od tego, co chcą przekazać widzowi), to jednak zawsze odczytują dzieło Bułhakowa poprzez klucz autorski.
Waldemar Raźniak, reżyser dyplomowego przedstawienia "Mistrza i Małgorzaty" w wykonaniu studentów IV roku Akademii Teatralnej, w swojej adaptacji wykorzystał także dziennik pisany przez Bułhakowa i jego żonę. Zbudował niezbyt czytelną, piętrową rzeczywistość, wprowadzając groteskowe sceny z postacią Stalina i politbiurem partii komunistycznej. Rolę Stalina gra Katarzyna Ucherska. Mała, drobna, o delikatnej twarzy, z przyklejonym wąsem. Gender? Diabelski, oczywiście. Postać ogromnie śmieszy, ale umniejsza grozę tyrana, ludobójcy. Zaś tytułowego mistrza (Maciej Hanczewski) reżyser utożsamił z Bułhakowem. Nie rozumiem, dlaczego reżyser każe widowni oglądać nagi zadek Piłata (Kamil Banasiak) albo scenę lesbijską. Czy chce nam powiedzieć, że to genderowe dzieło szatana? Szkoda, że zabrakło tu kilku istotnych wątków, m.in. sceny w teatrze variétés (tylko krótko wspomina się o tym). Szkoda też bardzo okrojonej kluczowej sceny powieści, balu