"Proces" Franza Kafki w reż. Krystiana Lupy, koprodukcja Nowego Teatru, Teatru Powszechnego, STUDIO teatrgalerii i TR Warszawa. Pisze Maciej Stroiński w Przekroju.
Mógłbym napisać dwie lub trzy recenzje z tego jednego tytułu, bo to jest teatr trzy w jednym, z czego trzeciego jeszcze nie widziałem. Ale posiedź, jeden z drugim, pięć lub sześć godzin w teatrze i sam zobacz, czy przeżyjesz. Zresztą Lupa też wychodzi ze spektakli Lupy. Dzieło bardziej niż pełnometrażowe ma zgon widza w scenariuszu. Sami zachęcają, by wyjąć kanapki, by w ogóle zasnąć, sami zauważają, że to jednak trochę długie. Pięć z siedmiu godzin patrzenia i nie można powiedzieć, że się tego "nie widziało". Czekałem, aż będzie fajnie, ale mam jak Meryl Streep w "Aniołach w Ameryce", że nie czekam na nic dłużej niż trzy godziny i trzy kwadranse. Na Boskiej Komedii doobejrzę resztę, ale wtedy tylko resztę. Widzowie już będą mocno w fazie REM, a ja wejdę świeży. "Proces" w reżyserii Lupy zaczyna się tak, jak "Plac Bohaterów" w reżyserii Lupy się kończy: kamolem w szybę, projekcją kamola. Nie wiem, co to znaczy, I'm just sa