Wystarczy otworzyć na pierwszej lepszej stronie jedno z pism zajmujących się teatrem niemieckim, "Theater heute" albo "Die Deutsche Buhne", aby znaleźć obrazek żywcem z tej "Elektry". Trójbarwność scenerii (czerń, biel i czerwień), chórzyści ubierani przynajmniej od czasów "Orestei" Petera Steina (a pewnie i dawniej) w czarne garnitury i kapelusze, postacie w pozach stylizowanych na teatr ekspresjonistyczny, wielka biała wanna w centrum pełniąca obowiązki ołtarza ofiarnego - wszystko to obiegowa poetyka teatru zachodnich sąsiadów; u nas, owszem, jeszcze nie zużyta, czy tłumaczy to jednak tak bezceremonialny przeszczep? Przedstawienie w warszawskim Dramatycznym jest celowo statyczne, odarte z akcji: tragiczny ból ma wyrażać się w nim w rytualnych, stężałych w rozpaczy lamentacjach, zanoszonych przy akompaniamencie niepokojącej, nieuładzonej muzyki Pawła Mykietyna. Aliści skupieniu się na tych wielominutowych półśpiewach, półrecytacjach prz
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 6