EN

10.11.2017 Wersja do druku

Pan (z) Żurawiec

- Nie czułem się dobrze wśród pewnych siebie na ogół koleżanek i kolegów. A zawód rzeczywiście okazał się trudny. To jedyny zawód na świecie, gdzie jesteśmy w całości narzędziem własnej pracy - z Władysławem Kowalskim (1936-2017) rozmawiał Krzysztof Lubczyński.

Zaczął Pan drogę zawodową na przełomie lat 50-tych i 60-tych w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku czyli trafił Pan w środek czegoś, co ma dziś swoje odrębne, legendarne miejsce w historii polskiego teatru powojennego. Dyrektorstwo Zygmunta Hübnera, głośne przedstawienie "Kapelusza pełnego deszczu", kreacje Zbigniewa Cybulskiego, Bogumiła Kobieli, Edmunda Fettinga, Elżbiety Kępińskiej. I Pana słynny debiut w "Smaku miodu" Delaney w reżyserii Konrada Swinarskiego... - Dla absolwenta PWST to było jak sen znaleźć się tam. Na Wybrzeżu było inne powietrze, jak na tamte czasy. Był inny klimat społeczny, było trochę koloru, morze, port, hala w Gdyni pełna zagranicznych towarów. To tworzyło obłok innej nadziei w szarym, ołowianym otoczeniu reszty kraju. No i teatr Hübnera, który był człowiekiem odważnym, bezkompromisowym, więc szybko został stamtąd wyrzucony. A przecież stworzył być może najlepszy w tamtym czasie teatr w Polsce. Wprowadził na polską

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pan (z) Żurawiec

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Trybuna nr 255

Autor:

Krzysztof Lubczyński

Data:

10.11.2017