EN

6.01.1985 Wersja do druku

Jeszcze raz Witkacy

STANISŁAW IGNACY WITKIEWICZ produkował własne twarze i choć było ich dziesiątki i setki, nie można tego nazwać produkcją seryjną. Prozaik, poeta, dramatopisarz, filozof, fotografik, malarz. Witkacy. Twarz rozmnożona w obiektywie i lustrze - w nieskończoność. I Witkacy w pamięci współczesnych: zmienny, nieuchwytny, całkowicie niezrozumiały. Dla jednych jego innność była zabawna, drudzy dostrzegali nieustanne spalanie się artysty w imię swej odmienności, pogoń za nią i zaszczucie nią. Nawet jego śmierć odsłoniła jeszcze jedno oblicze człowieka nie mogącego znieść urzeczywistniania się dręczących go obsesji. Mnożenie, często dorabianie twarzy Witkacemu trwa zresztą nadal. Czytany, wystawiany w teatrze bywa groteskowy i śmieszny, bywa też porażający metafizyczną tęsknotą, przerażający lękiem przed wciągnięciem wszelkiej indywidualności w wir wielości istnień identycznych, w pustkę powieleń, magmę stada. Można więc z Witkacego z

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jeszcze raz Witkacy

Źródło:

Materiał nadesłany

"Słowo Ludu"

Autor:

Diana Poskuta-Włodek

Data:

06.01.1985