Walka dobra ze złem rozgrywa się w duszy każdego z nas. W libretcie rozgrywa się przede wszystkim w duszy Memlinga, ale obie te siły działają też nieprzerwanie w otaczającym świecie, napierają na siebie - z Pawłem Szkotakiem, przygotowującym w Operze Bałtyckiej premierę opery Krzysztofa Knittla "Sąd Ostateczny", rozmawia Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.
Nie znam libretta opery "Sąd Ostateczny", ale czytałem streszczenie scenariusza filmu, na którym libretto jest oparte. Brzmi jak historia z Dana Browna... - Libretto składa się z dwóch części. Pierwsza opowiada o tym, jak i dlaczego powstał obraz "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga. Libretto zawiera też myśl, że dopóki ten obraz istnieje, dopóty rzeczywisty Sąd Ostateczny będzie zawieszony... To właśnie brzmi jak z Dana Browna. - (śmiech) W libretcie pojawiają się wszyscy ważni bohaterowie tej historii, czyli oczywiście sam Hans Memling, kreowany przez Roberta Gierlacha, bankier Portinari, który odgrywa rolę postaci trochę diabelskiej - tę partię śpiewa Jan Jakub Monowid, no i Katarzyna Tanagli, grana przez Annę Mikołajczyk. Ciekawe charaktery i ciekawe relacje pomiędzy nimi. To pierwsza część. A druga to dzieje samego obrazu? - I jego podróże. W warstwie faktograficznej rzeczywiście nadają się na niezły thriller historyczny. Z sa