EN

26.10.2017 Wersja do druku

Dramaturżnicy

Przykro było patrzeć, jak przegrywają z Eurypidesem, Shakespeare'em, a nawet z poślednimi Niemcami o solidnych imionach Dea, Andreas i Falk. Jak otwierane dla nich drzwi zamykają się szybko z piskiem urzędniczego skandalu. Jak nawet ich sojusznicy i kibice opisując ich, używają języka ich oponentów - pisze Joanna Crawley w miesięczniku Dialog.

Urodzeni w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pisarze, dramaturdzy, scenarzyści weszli do teatru w aurze wielkiej obietnicy i wielkiego niezrozumienia. Mówiono o nich "bezczelni", a oni grzecznie zapisywali się na kolejne kursy i warsztaty, by od starszych i mądrzejszych dowiedzieć się, co właściwie jest z nimi nie tak. Nim sami zdążyli się zdefiniować i określić, ich wielki sympatyk i obrońca, Roman Pawłowski, zebrał ich utwory w antologii "Pokolenie porno"1 i określił je jako "niesmaczne" - tworząc fantastyczną platformę do promocji ich talentu, ale zarazem nadając im tożsamość kontrowersyjnych, prowokujących, trudnych do zaakceptowania. Aby udowodnić, że są nie tylko wystawialni, ale też otwarci na krytykę, elastyczni, gotowi do współpracy, dawali się przeczołgiwać przez system jak z neoliberalnego koszmaru. Przechodzili kolejne etapy eliminacji, startowali w konkursach, koczowali miesiącami na warsztatach, w salach prób, czekali,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dramaturżnicy

Źródło:

Materiał własny

Dialog nr 7-8/2017

Autor:

Joanna Crawley

Data:

26.10.2017