- Bydgoskiego widza w równym stopniu mógłby zainteresować na przykład zespół taneczny z Lozanny, a jest tam świetny teatr tańca, co występ grupy teatralnej z Maroka, albo też klasyczne przedstawienie szekspirowskie. W moim mniemaniu to absolutnie nie pozostaje ze sobą w opozycji. Zainteresowania kulturalne człowieka są przecież szerokie. Chodzi przede wszystkim o to, by poziom artystyczny oferty był wysoki. I chyba w tym tkwi odpowiedź na pytanie jak układać repertuar w mieście monoteatralnym - z Łukaszem Gajdzisem, dyrektorem Teatru Polskiego w Bydgoszczy rozmawia Anita Nowak.
Po raz pierwszy w Bydgoszczy pojawił się Pan jako młodziutki, tuż po szkole aktor; utalentowany, o znakomitych warunkach. Bardzo szybko okazało się, że ta "rola" w teatrze Panu nie wystarcza... - Już na drugim roku szkoły filmowej zdałem sobie sprawę, że aktorstwo stanowi tylko pierwszy etap mojej zawodowej drogi. Na trzecim roku byłem już pewien, że podejmę dalsze studia na wydziale reżyserii. Tak się dobrze złożyło, że spotkałem tam dwóch interesujących reżyserów, którzy byli moimi profesorami i zechcieli mi w realizacji tych planów pomóc. Był to Jacek Orłowski i dyrektor Waldemar Zawodziński. Wiele też miałem szczęścia, że od razu po studiach trafiłem do Bydgoszczy, do zespołu Pawła Łysaka. Nie wiem czy wielu jest dziś takich dyrektorów, którzy zaryzykowaliby powierzenie dwudziestodwulatkowi reżyserowanie bajki? Bo zrobić dobrą bajkę, znacznie trudniej jest, niż spektakl dla dorosłych. A jak bardzo Pana bajka, "Pchła Szachraj