EN

25.09.2017 Wersja do druku

Jan C. (z wąsami)

Tak się podpisywał w prywatnej korespondencji. Kiedy po raz pierwszy dostałem tak sygnowany mail, nie bardzo wiedziałem, co z tym zrobić. Ale jedno było pewne: to nie był list od sztampowego profesora uniwersytetu. Bo też Jan Ciechowicz był przeciwieństwem sztampy i uniwersyteckiego profesorstwa. Tym bardziej będzie go brakować - pisze Dariusz Kosiński.

Przypadek (jak zawsze znaczący) sprawił, że o śmierci Jana Ciechowicza dowiedziałem się w Gdańsku. Pociag, kórym szóstą godzinę jechałem do Gdyni na drugie przedstawienie musicalu "Wiedźmin", stanął na stacji Gdańsk Główny, a ja - skończywszy zaplanowaną na podróż pracę, a wciąż mając jeszcze chwilę czasu do końca trasy - wyjąłem komórkę i odruchowo zajrzałem na e-teatr. Wiadomość o śmierci Janka (proszę wybaczyć, ale jakoś trudno mi mówić o nim inaczej) była jak grom z jasnego nieba. I to nie tylko dlatego, że był dla mnie wciąż częścią aktualnej rzeczywistości, że jeszcze niedawno (ostatni mail dostałem 20 lipca) korespondowaliśmy w jakichś sprawach służbowych, a jadąc do Gdyni miałem nawet napisać z pytaniem, czy tego "Wiedźmina" ogląda na premierze, czy może jednak, jak ja, na drugim spektaklu. Grom był nagły przede wszystkim dlatego, że mało kto z naszego środowiska tak całościowo ucieleśniał życiową energi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jan C. (z wąsami)

Źródło:

Materiał własny

Materiał własny

Autor:

Dariusz Kosiński

Data:

25.09.2017