Po raz kolejny potwierdza się trafność myśli, że nieszczęścia chodzą parami. Ograniczenie dostępu do twórczości Brunona Schulza i burza wokół Michaiła Bułhakowa są czymś kuriozalnym i spychają nas na margines. Nas, czyli społeczeństwo, które - sądząc po wynikach czytelnictwa - nie wykazuje się szczególnym wyrobieniem literackim. I pozostaje daleko w tyle za sąsiadami - pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Twoja powieść, mistrzu, przyniesie ci jeszcze niejedną niespodziankę - mówił Woland do głównego bohatera powieści Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata". Miał rację. Utwór Bułhakowa, jedna z najwyżej cenionych powieści XX wieku, wywołał spore zamieszanie przy układaniu nowej listy lektur szkolnych w Polsce. Na tej samej liście mocno zdegradowano jednocześnie Brunona Schulza, jednego z najbardziej oryginalnych pisarzy polskich XX wieku. Po raz kolejny potwierdza się trafność myśli, że nieszczęścia chodzą parami. Ograniczenie dostępu do twórczości Brunona Schulza i burza wokół Michaiła Bułhakowa są czymś kuriozalnym i spychają nas na margines. Nas, czyli społeczeństwo, które - sądząc po wynikach czytelnictwa - nie wykazuje się szczególnym wyrobieniem literackim. I pozostaje daleko w tyle za sąsiadami. Ten, kto zdecydował o degradacji Schulza, zachowuje się jak towarzysz Władysław Gomułka, który, jak mawiano, rzucał ze złoś