- Dla mnie teatr to jest metafora, królestwo poezji. Publicystykę w nim traktuję jako nieszczęsne dziedzictwo - rozmowa z z Jerzym Zoniem, dyrektorem Teatru KTO w Krakowie.
EDWARD CHUDZIŃSKI: W jednym z wydawnictw zapowiadających jubileusz napisałeś, że nie będziesz go traktował jako "sentymentalną podróż w przeszłość". Ale jednak do początków KTO musimy sięgnąć, ponieważ niedługo minie 40 lat od premiery "Ogrodu rozkoszy", więc tylko starsi teatromani mogli ten spektakl zobaczyć. Tymczasem kierowany przez ciebie teatr mimo upływu lat przyciąga głównie młodych widzów i to jest swoisty paradoks. JERZY ZOŃ: Dzisiaj z języka teatralnego zniknęło coś, co dawniej nazywało się terminowaniem. Także relacje mistrz - uczeń są rzadko przywoływane. Otóż 40 lat temu myśmy - mówię o założycielach KTO - terminowali w Teatrze STU. Ja chyba jestem jednym z ostatnich w dzisiejszym teatrze, który taką praktykę odbył: od sprzątania, noszenia dekoracji i reflektorów poprzez statystowanie i przygotowywanie się do wejścia na scenę do udziału w przedstawieniach w roli aktora. W teatrze wszystkiego trzeba się nauczyć. M