"Człowiek z La Manchy" w Dramatycznym nie rzuca na kolana, choć jest na pewno efektowną pozycją repertuarową teatrów warszawskich. Biorąc na warsztat ten jeden z najsłynniejszych musicali świata, realizatorzy mają już zapewnione 50 proc. sukcesu. Na pozostałe 50 muszą zapracować sami.
Muzyki Mitcha Leigha chwalić nie trzeba - zachwycamy się nią od lat bez mała trzydziestu. Libretto Dale'a Wassermana, w którym udało się spleść losy Cervantesa i jego bohatera Don Kichota jest dramaturgicznie rewelacyjne. Akcja rozgrywa się w więzieniu, do którego trafia Cervantes, wyprawiony tam przez Trybunał Inkwizycyjny. Cervantes, jako komisarz prowiantowy odważył się ściągnąć zboże z dóbr kościelnych... W więzieniu, w oczekiwaniu na przesłuchanie, kryminaliści, złodzieje i panienki lekkich obyczajów urządzają nad nim sąd. Cervantes broni się opowiadając o Don Kichocie. Kto powinien zrealizować w Polsce taki musical? Oczywiście, Gruza, Gruza i jeszcze raz Gruza. I Gruza poradził sobie z tym zadaniem prawie dobrze. Bardzo pomysłowo rozegrał sceny zbiorowe, nadał całości tempo (lepsze w drugiej części), umiejętnie punktował momenty liryczne i komiczne, dobrze prowadził aktorów. Świetna jest scenografia Anny Rachel,