Gość spotkania filmowego, organizowanego 19 sierpnia na Promenadzie [w Częstochowie], opowiada "Wyborczej" o dzieciństwie w Kokawie i Rudnikach, pierwszych dżinsach kupionych na Zawodziu, o spotkaniu z Kieślowskim oraz najważniejszych rolach.
Zuzanna Suliga: Nie mogę powstrzymać się, dlatego muszę zadać to pytanie: jeździł pan już częstochowskim twistem? Artur Barciś: Tak się złożyło, że nie miałem jeszcze czasu. Choć mam wielką ochotę, choćby tylko z ciekawości. Pewnie wywołałbym sensację: dość, że jadę tramwajem, to jeszcze moim głosem zapowiadany jest "Os-tatni Grosz"! [z mocnym akcentem na "os" - przyp. red.]. Zbieram różne opinie na ten temat, także od mieszkańców, którzy codziennie jeżdżą tramwajem i codziennie słyszą mój głos. Muńka Staszczyka już podobno nie słychać? Ponoć dał zgodę na dwa lata, ja dałem dożywotnio. Tu przypomnijmy, że to w przeprowadzonym przez "Wyborczą" plebiscycie czytelnicy wymarzyli sobie właśnie pana w roli "przystankowego". Ja, mieszkając na Rakowie, przejeżdżam niemal twistem całą trasę i lubię usłyszeć to takie nieco melancholijne "Jesienna". Zawsze się wtedy uśmiecham. - Była wersja jeszcze zabawniejsza. Pomyślałem