EN

21.01.1994 Wersja do druku

"Człowiek z La Manczy"

Coraz trudniej przyciągnąć widzów. Sprawia to może nawet nie tyle ich kiepska kondycja finansowa i brak czasu, pochłanianego przez gonitwę za pieniędzmi, ile zwiększająca się liczba programów telewizyjnych. Prze­ciętny odbiorca telewizji kablowej, która upowszechnia się coraz bardziej, ma do dyspozycji ok. 19 programów różnojęzycznych. I to bogactwo filmów, muzycznych te­ledysków wciska ludzi w fotele niemal z siłą przecią­żeń, jakie znosi pilot samolotu odrzutowego.

U nas po prostu dzieje się to, co wystąpiło o wiele wcześniej na Zachodzie. Pamiętam, jeszcze w 1970 r., zwiedzałem z grupą dziennikarzy nowe angielskie miasto - Stevenage, kilkadziesiąt kilometrów pd Londynu. Podziwialiśmy nowoczesne roz­wiązania architektoniczne i ko­munikacyjne, rozdzielające ruch pieszy od kołowego. Moją uwagę zwróciło jednak, że w tym kilkudziesięciotysięcznym mieście nie ma nawet kina. Wtedy nam wy­dawało się to nie do pomyślenia. Ku swojemu zdziwieniu usłysza­łem, że nie miałoby dostatecznej liczby widzów. Teraz nasz teatr i nasze kino przechodzą przez ten sam telewizyjny czyściec. Teatr się broni zażarcie. Widać już w jaki sposób. Otóż, coraz częściej stara się wzbogacać przedstawienia muzyką i śpiewem. Dawniej takie umuzycznione wido­wiska były wyjątkiem. Wystar­czało, jeżeli aktorzy umieli grać. Teraz, aby zdobyć sukces, muszą coraz częściej śpiewać. Ostatnio w Warszawie odbyły się dwie premiery,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ratunek w muzyce i sile przesłania

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Zbrojna nr 16

Autor:

Krzysztof Głogowski

Data:

21.01.1994

Realizacje repertuarowe