- Prywatny teatr to ogromne wyzwanie. Dopiero teraz widzę, jak dużo trzeba mieć samozaparcia - rozmowa z aktorką Magdą Tomaszewską.
Lena Szatkowska: Zeszła pani z płockiej sceny w najlepszym momencie: lubiana przez publiczność, doceniona za role nagrodą Srebrna Maska. Brakowało pani nowych wyzwań? Magda Tomaszewska: Grałam dużo. Ale po tym, jak rozsypało się moje życie prywatne, kolejne role przestały przynosić satysfakcję. Jedyne, co mogłam zrobić, to ustąpić. Zmienić otoczenie, wyjechać. Potrzebowałam czasu, żeby wszystko poukładać. Odejście z płockiego teatru, z bezpiecznego etatu, to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Płock kocham nadal. I teatr i miasto. Mam wielu przyjaciół. Pamiętam, jak po raz pierwszy wjechałam tu od strony Olsztyna pekaesem. Łuna światła. - Rany boskie, Las Vegas mają! - pomyślałam. Wszystko mi się podobało. Wtedy jeszcze studentka, pierwszy raz na wielkiej zawodowej scenie zagrałam Kaśkę w "Weselu". Spektakl reżyserował dyrektor Mokrowiecki. Potem spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, a gdy skończyłam szkołę, dołączyłam do ze