EN

28.07.2017 Wersja do druku

Najpierw narysuj tarczę

Przez całe wakacje w Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku można podglądać przy pracy "Zakochanego Szekspira", który pisze swoją nową sztukę, skądinąd całkiem znaną. Można też spotkać "Wesołe kumoszki z Windsoru", które zadomowiły się tam już dwa lata temu. Oba spektakle powstały w koprodukcji z Teatrem Wybrzeże, a wyreżyserował je Paweł Aigner. W obu można zobaczyć wyborne role Grzegorza Gzyla, który w "Kumoszkach" zdobywa serca kobiet i kiesy ich mężów jako Falstaff, a w "Zakochanym Szekspirze" szefuje Teatrowi Róża w roli Philipa Henslowe`a. Gra na scenie Teatru Szekspirowskiego to specyficzna przygoda. Na czym polega? O tym właśnie rozmawiam z Grzegorzem Gzylem - pisze na swoim blogu Kamila Łapicka.

W Teatrze Szekspirowskim odtwarzacie państwo wiele praktyk z epoki elżbietańskiej. Nie było wówczas reżysera, jakiego dziś znamy. Każdy aktor był reżyserem swojej własnej roli. Jak taki eksperyment wypadłby Pana zdaniem w roku 2017, w epoce reżysera? Czy to jest w ogóle możliwe? - Myślę, że to nie jest możliwe. My, współcześni aktorzy, poruszamy się w różnych estetykach, co dałoby na scenie różne języki teatralne i zaburzyłoby spójność opowieści. Na scenie trzeba mówić jednym językiem, żeby nie było kakofonii i bałaganu. Myślę, że dzisiaj potrzeba reżysera, potrzeba takiego człowieka, który będzie budował estetykę tego, co oglądamy. W "Zakochanym Szekspirze" podglądamy próby do premiery "Romea i Julii" (i ewolucję sztuki, która najpierw nosi tytuł "Romeo i Ethel, córka pirata"!). Kierują nimi aż dwie osoby. - Tak, w naszym przedstawieniu przemyciliśmy reżysera, który robi z aktorami etiudy, ogląda próby, daje uwagi. Jest

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Najpierw narysuj tarczę

Źródło:

Materiał własny

Słuchy z teatru (i okolic) Blog Kamili Łapickiej

Autor:

Kamila Łapicka

Data:

28.07.2017