Było efektownie, zabawnie i widowiskowo. Ale teatralno-filmowa adaptacja "Pogromu w przyszły wtorek" na dziedzińcu Zamku Lubelskiego - premiera 14 lipca - urzekła nie tylko formą. Choć akcja spektaklu rozgrywa się ponad 70 lat temu, obejrzeliśmy spektakl o Polsce 2017 - pisze Kacper Sulowski w Gazecie Wyorczej - Lublin.
Zawalone budynki, dziurawe jak sito drogi, opustoszałe kamienice. W zrujnowanym Lublinie powoli urządza się nowa socjalistyczna Polska. W tym czasie komisarz Maciejewski warunkowo opuszcza więzienie na zamku. Sam nie jest w lepszym stanie. Pobity, chudy, zapuszczony. Bez pieniędzy i przednich zębów. Została tylko nadzieja, że gdzieś na wolności spotka żonę i synka. Granica się zaciera Zrobi wszystko, żeby do nich wrócić. Dlatego daję się wciągnąć w kolejną kryminalną intrygę. Jeśli wypełni polecenie majora Grabarza, jego rodzina będzie bezpieczna. Musi ustalić, kto zlecił morderstwo Wassertregera i zapobiec pogromowi Żydów w Lublinie. Spektakl "Pogrom w przyszły wtorek" na podstawie książki o tym samym tytule Marcina Wrońskiego, który zobaczyliśmy na dziedzińcu Zamku Lubelskiego to efekt współpracy dwóch reżyserów. Łukasz Witt-Michałowski (reżyser teatralny) i Norbert Rudaś (filmowiec) pokazali, że obydwa gatunki mogą się świetni