EN

1.11.2014 Wersja do druku

Ogromnie wielorybowi niepodobny

"Moby Dick" Barbary Wysockiej to opowieść o relacji człowieka z Bogiem. Ubrana w przepiękna muzykę Eugeniusza Knapika, ale ułomna pod względem dramaturgicznym.

"Cali me Ishmael" - trzy słowa, którymi Melville rozpoczął swojego "Moby Dicka", stały się jednym z najsłynniejszych otwierających zdań w dziejach literatury. Być może najsłynniejszym. To nie jest amerykański odpowiednik frazy "Ogary poszły w las" z Popiołów Żeromskiego. Nie jest to również zwykłe przedstawienie narratora. To znamienne odniesienie biblijne, które - jak słusznie zauważył T. Walter Herbert, prezes Melville Society - w świadomości ówczesnego czytelnika musiało natychmiast wywołać skojarzenie z najstarszym synem patriarchy Abrahama, ze wszelkimi tego skojarzenia konsekwencjami. Poza tym, co może istotniejsze, początkowe zdanie powieści z miejsca wciąga odbiorcę w proces tworzenia struktury dzieła, nadawania mu kolejnych znaczeń. Nie jestem Izmaelem, to nie jest moje prawdziwe imię, zdaje się sugerować autor. Nazwij mnie Izmaelem, a być może zrozumiesz, co się za tym kryje. Zwłaszcza że podrzucę ci wkrótce więcej tropów. Będ

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ogromnie wielorybowi niepodobny

Źródło:

Materiał nadesłany

"Teatr" nr 11

Autor:

Dorota Kozińska

Data:

01.11.2014

Realizacje repertuarowe