EN

15.05.1985 Wersja do druku

"Fidelio", prawie oratorium

Ostatnią w tym sezonie premierą na dużej scenie Teatru Wielkiego jest "Fidelio" Beethovena, wystawiony w 60 lat po ostatniej inscenizacji w Warszawie. Niestety, znów w obcym języku; co program nazywa "oryginalną wersją niemiecką" a co trąci jednak lekceważeniem słuchacza i tradycji. Bez względu na przesłanki, czas chyba skończyć te zabawy słowne i wrócić do dawnego dobrego i zwyczaju, gdy publiczność mogła się orientować w rozwoju akcji, rozumiejąc przynajmniej początkowe kwestie poszczególnych partii.

W "Fideliu" o nic innego właściwie nie chodzi. Ta naiwna apoteoza wolności o statycznym charakterze jest na dodatek napisana w konwencji śpiewogry, (Singspiel), i, jak można przypuszczać, Robert Satanowski postanowił skoncentrować się na stronie muzycznej, a inscenizator, Marek Grzesiński nie mógł sobie z tym poradzić, więc przedstawienie jest nieruchawe i ciężkie. To wrażenie potęgują dodatkowo zbyt celebrowane, rozwlekłe tempa, od uwertury poczynając. Trudno mieć w tej sytuacji? pretensje do wykonawców. Jeśli rzecz ma być wiarygodna, to przepraszam, na scenie coś się musi dziać. W przeciwnym razie mamy do czynienia z oratorium, a więc wystarczy wersja koncertowa. Oglądałem "Fidelia" w dobrej obsadzie. Zarówno Barbara Zagórzanka w roli Leonory jak Zdzisława Donat w roli Marceliny śpiewały perfekcyjnie, choć czuło się wyraźnie, że się wyrywają dyrygentowi i chciałyby nadać swoim partiom znacznie więcej życia i- wyrazu. Miłą niespodzian

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Fidelio", prawie oratorium

Źródło:

Materiał własny

"Życie Warszawy" nr 112

Autor:

IBIS

Data:

15.05.1985

Realizacje repertuarowe