EN

8.04.1976 Wersja do druku

Trzeźwym okiem

Wracając z teatru pewnym krokiem, na przystanku tramwajowym wzbudziłem niejakie zainteresowanie. Uśmieszki, zwłaszcza dwu panienek, wywołał znaczek, który mi przypięto w antrakcie do piersi: "Jestem sprawny, bo trzeźwy". Zdaje się nie dowierzały. I nie wiem do dzisiaj: sam z siebie budzę podejrzliwą nieufność, czy też propaganda przeciwalkoholowa jest u nas zbyt infantylna? Propaganda ta ma jednak długie, nie najgorsze tradycje, sięgające czasów przedoświeceniowych, jakkolwiek właśnie w Oświeceniu rozwinęła się szczególnie, angażowali się w to publicyści, poeci, dramatopisarze.

Skuteczność owych działań nie była nadzwyczajna, tak że i nam - potomnym Krasickiego i Bohomolca - zostało coś do roboty. Jesteśmy od nich mądrzejsi o analizy socjologiczne i historyczne, o diagnozy lekarskie (alkoholizm to choroba), więc rzadziej pijaka obśmiewamy; sukcesami wszakże imponującymi także pochwalić się nie możemy. Możemy zaś wstydzić się paradoksu: jesteśmy krajem o najnowocześniejszym, najlepszym ustawodawstwie w dziedzinie zwalczania alkoholizmu, zachowując niewzruszenie jedną z czołowych pozycji w spożywaniu ognistych trunków. W tej sytuacji każda próba podjęcia przez publicystę, pisarza, twórcę teatralnego tematu "pijaństwa" wydaje się nie tylko zasadna, ale wręcz godna poparcia w ciemno, bez wahania. A jednak po premierze "Pijaków" Bohomolca w Teatrze Współczesnym przeżywam wahania. Sztuka Bohomolca tyle zręczna, co - według dzisiejszych kryteriów - naiwna w swoimi szlachetnym moralizatorstwie nie wydaje się najwdzięczn

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Trzeźwym okiem

Źródło:

Materiał własny

"Gazeta Robotnicza" nr 56

Data:

08.04.1976

Realizacje repertuarowe