«Na środku placu stoi mur, na którym każdy może rysować i domalowywać co chce - rysunki, oświadczenia, apele. Polem wolnej, artystycznej ekspresji staje się symbol izolacji i wyrazistej granicy. To działanie ma na celu nie tylko aktywizację ludzi, którzy przyjechali na festiwal lub po prostu akurat przeszli przez plac, lecz także wiąże się z historią - już teraz, choć nie minęła nawet połowa Malty, malunki na murze przypominają trochę te z muru berlińskiego.
Mur z ludzi
W sobotę na placu Wolności można było także zobaczyć mur złożony z ludzi. Performans "Tunel zależności" [na zdjęciu] kolektywu PINK, YELLOW & BLÄCK był jedną z części cyklu "Wyobraź sobie mur", do którego artyści mogli zgłaszać swoje propozycje zgodne z tytułowym tematem.
"Tunel zależności" ideę muru pokazał bardzo namacalnie - dwa rzędy ludzi stały naprzeciw siebie. Każdy rząd połączony był białą płachtą, w której znajdowały się dziury na ręce ludzi stojących w rzędzie. Między tymi dwiema ścianami można było przejść, słuchając niepokojących dźwięków, które były puszczane przez DJa, a następnie transmitowane przez głośniki. Ludzie tworzący mur stali w milczeniu, publiczność także przechodziła w milczeniu. Każda ze ścian muru symbolizowała coś innego, o czym twórcy skrzętnie napisali w broszurze rozdawanej przed performensem. Jedna ze ścian była związana z aktywizmem i odpowiedzialną pomocą, zaś druga obrazowała raczej bierność, przyzwolenie na cierpienie i śmierć. Przejście przez mur lub dookoła niego miało wzbudzić w odbiorcy refleksje na temat własnego postępowania i własnych granic empatii.
Niestety, było to zbyt wydumane i za mało dynamiczne by wywołać planowany efekt. Symbolika ścian muru nie była zbyt czytelna, nie była ona zresztą w żaden sposób wykorzystana. Doświadczenie przejścia przez tunel złożony z ludzi też był raczej mało pobudzającym fragmentem - ot można było sobie przejść i tyle. Potęga kontekstu jest ogromna, jednak bywa także zwyczajnie za słaba.
Historie opowiedziane
Murów i granic dotyczą też opowieści w cyklu Human Mic - wzorowane na formule protestu znanej z Occupy Wall Street. Na placu Wolności zaproszone osoby opowiadają o swoim prywatnym i intymnym doświadczaniu historii zbiorowości.
I tak pierwszego dnia aktorka Gudrun Herrbold opowiadała o tym jak przespała moment zburzenia muru berlińskiego, jednak bardzo świadomie obserwowała jak przez następny rok następowało scalanie się i mieszanie dwóch, dotychczas osobnych, rzeczywistości.
W niedzielę zaś Dan Thy Nguyen, mówił o emigracji swoich rodziców - z Wietnamu do Niemiec. O wyczerpującej, długiej podróżny łodzią, o niechęci państw europejskich wobec uchodźców z trawionego wojną Wietnamu, o morderstwach i cierpieniu.
Brzmi znajomo? Przekaz i rola tego projektu jest jasna - poprzez przypominanie wydarzeń z historii powszechnej oraz nadanie im jednostkowej perspektywy - uwrażliwianie na współczesny problem uchodźców i wojny.
Jak zrelacjonować piekło?
Inną strategię przyjął Jakub Skrzywanek, który razem z aktorką Roksaną Lewak, przygotował czytanie performatywne bazujące na reportażu Wojciecha Tochmanna "Jakbyś kamień jadła" o skutkach wojny w Jugosławii i trudnej pracy Ewy Klonowski, antropolożki, która ekshumowała szczątki pomordowanych i rekonstruowała szkielety, by rodziny mogły pogrzebać bliskich.
Skrzywanek, młody reżyser, asystent Olivera Frljića przy "Klątwie", do tematu podszedł bardzo nieufnie - w czytaniu nieustannie podważano narrację Tochmanna, zwracano uwagę na to, że wszystko co podlega choć minimalnemu artystycznemu przekroczeniu może być fikcją. W ten sposób twórcy nie tylko zwracali uwagę na potrzebę krytycznego myślenia przy okazji relacji naocznych świadków, przy kształtowaniu narracji historycznych, ale jednocześnie dystansowali się od tragedii i nadmiernej emocjonalności.
Intencje zapewne były szlachetne, jednak całość wypadła raczej cynicznie. A przecież krytyczne myślenie nie wyklucza empatii.»