EN

16.06.2017 Wersja do druku

Miłość na krawędzi szaleństwa

"Umarłe miasto" Ericha Korngolda w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

"Umarłe miasto" to dowód, że zły artysta może zaszkodzić świetnemu spektaklowi Mariusza Trelińskiego. Powstała jedna z najlepszych inscenizacji, jakie Mariusz Treliński zrealizował w Operze Narodowej. Jakością porównywalna z "Madame Butterfly" sprzed prawie dwóch dekad, którą publiczność wciąż chętnie ogląda, ale "Umarło miasto" to zupełnie inny rodzaj teatru. Ważny jest powrót do wysokiej formy, bo ostatnie premiery Mariusza Trelińskiego budziły kontrowersje lub nawet sprzeciw. W "Umarłym mieście" znów co prawda zajmuje się on swoimi ulubionymi tematami, ale tym razem nie musiał niczego dopisywać klasykom, na przykład Pucciniemu. Nie potrzebował też tworzyć piętrowych, często pretensjonalnych nadinterpretacji. Utwór Ericha Korngolda opowiada o tym, co Mariusza Trelińskiego najbardziej pociąga. W tej operze miłość splata się ze śmiercią, a realność miesza się z urojeniami. Nie wiadomo, czy oglądamy coś, co zdarzyło się napra

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Miłość na krawędzi szaleństwa

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 138

Autor:

Jacek Marczyński

Data:

16.06.2017

Realizacje repertuarowe