Ostatnią w tym sezonie premierę na narodowej scenie zaprezentuje w sobotę jej dyrektor artystyczny Mariusz Treliński.
Dokładnie rok po inscenizacji "Tristana i Izoldy" Wagnera Mariusz Treliński przygotował nowy spektakl. Porównania są nieuniknione, bo to będzie kolejna opowieść o miłości splecionej ze śmiercią. Tym razem Mariusz Treliński wybrał nigdy niewystawianą w Warszawie operę Ericha Korngolda "Umarłe miasto". Powstała ona w ulubionym przez tego reżysera okresie muzycznym, którym są pierwsze dekady XX wieku. Urodzony w 1897 roku Korngold nazywany był cudownym dzieckiem, porównywanym z Mozartem. Swym pierwszym dużym dziełem scenicznym podbił wiedeńską publiczność jako 13-latek. "Umarłe miasto" skomponował, mając 23 lata, i ta opera po Wiedniu natychmiast miała kolejne premiery na wielu scenach Europy. Okazała się jednak największym triumfem Korngolda, którego nie zdołał już powtórzyć. Jest szczególny powód, dla którego Mariusz Treliński zafascynował się "Umarłym miastem". - To opowieść w klimacie filmu noir - wyjaśnia - niemal powtórzenie