EN

6.05.1990 Wersja do druku

Infinitus

- "Pozwólcie, na chwilę, dwie, żebym był tylko i wyłącznie poetą przemijania, żebym był głosicielem przemijania, tym, który towarzyszy mu i który je odprowadza" - pisał lvo Andrić w "Przydrożnych znakach". Czy owo przemijanie ma dla nas jakąś wartość; czy możemy z niego czerpać, czy jedynie z trwogą o nim myśleć? Bo prze­cież przemijanie to rozpad, to czyjaś śmierć, to - wreszcie - nasz kres. A więc trwoga przed niebytem. Niewielu z nas zostawi swój ślad na ziemi. O niewielu będą pamiętali potomni. A jednak każdy z nas rodzi się w his­torii, żyje w niej (tworzy ją?) i po­zostaje w niej. Jest twórcą dzie­jów na miarę świata, kontynentu, państwa, miasta czy jedynie uli­cy Zielonej. Ale z małego rodzi się wielkie. Może gdyby nie było doktorów Gibbsów i redaktorów Webbów z Grover's Corners, którzy przez 60 lat życia "jedy­nie" solidnie pracowali, wycho­wywali dzieci, dbali o rodziny i kwiaty w ogródku nie byłoby Mozarta, Einst

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Na Przełaj nr 18

Autor:

Beata Prasałek

Data:

06.05.1990

Realizacje repertuarowe