Sztuka barokowa kipi od przepychu i namiętności. To wie każdy uczeń. Zapomina się jednak często, czemu służy, to charakterystyczne nagromadzenie ornamentów i ozdób, dlaczego artystom XVIII wieku niezbędna była maksymalna ekspresja, skąd patos i wielka, ilość efektownych chwytów retorycznych, misternie oplatających zawiłe wywody?
Sztuka tego czasu niemal wyłącznie poświęcona jest rozważaniom ontologicznym i moralnym. Artyści tej epoki uważali, że mówienie o Bogu i Szatanie, o istocie i sensie naszego istnienia, o miłości i nienawiści, o istocie Dobra i Zła wymaga najwyższego zaangażowania emocjonalnego autora i odbiorcy, oraz formy godnej wielkiego tematu. My żyjący w XX wieku chętnie sięgamy po metafizyczne dzieła barokowe. Bliskie nam są niepokoje i tęsknoty ich autorów inspirujące rozważania ekscytujące wyrafinowane formy wypowiedzi. O słuszności tej tezy świadczy choćby ogromna popularność dwóch, świetnie zrealizowanych sztuk będących w repertuarze Starego Teatru: "Życia snem" Calderona i "Wzorca dowodów metafizycznych" T. Bradeckiego (ta współczesna sztuka stylizowana jest na barok pod względem formy, języka i tematyki). Kolejną przymiarką do metafizycznych, barokowych rozważań jest najnowsza propozycja Teatru Bagatela, "Kochankowie Piekła". Jednak mimo atr