W Teatrze Polskim "Miłość na budowie" Artura Gerarda. Kłopotliwe jest to przedstawienie. Nie dla widza, rzecz jasna, bo on akurat w ogromnej swej większości bawi się na nim znakomicie, lecz wrośnie dla recenzenta. No bo w jakich właściwie oceniać je kategoriach? Jako aktualny skecz, kabaretowy komentarz do tego wszystkiego, co nasz kraj obecnie przeżywa, zastępujący nie napisaną jeszcze, po sierpniu 1980 roku, prawdziwie współczesną polską komedię? Czy jako konkretną propozycję repertuarową na dużą, reprezentacyjną, ponad stuletnią scenę, w jakimś tam sensie określającą również jej ambicje artystyczne, aspiracje teatralne, literackie, intelektualne, aktorskie? Czytelnicy chcieliby zapewne, aby recenzent wyraźniej i bardziej jednoznacznie określał się teraz i deklarował. Aby cenił teatr nie tylko za jego rzemiosło aktorskie i inscenizację, ale również za jego postawę społeczną i odwagę, angażowanie się w odnowę. A tu akurat wszystko t
Tytuł oryginalny
Na zlecenie chwili
Źródło:
Materiał nadesłany
"Głos Wielkopolski" nr 51