EN

16.05.2017 Wersja do druku

Dyktatura średniaków

O Gielecie mało kto w środowisku słyszał. Marek Mikos uchodzi za sympatycznego faceta, ale nie ma dorobku. Czyli: sympatyczny facet bez dorobku na stanowisku dyrektora teatru narodowego i kompletna niewiadoma jako jego zastępca do spraw artystycznych. - Przyszedł do mnie aktor, który w Starym gra dłużej, niż ja żyję, i mówi: nawet komuniści nie robili takich rzeczy opowiada Jan Klata. Już prawie na pewno stracił Stary Teatr w Krakowie ale jeszcze chce walczyć - pisze Dawid Karpiuk w Newsweeku.

Dwie godziny przed premierą "Wesela" aktor Juliusz Chrząstowski, w spektaklu Gospodarz, siada nad filiżanką kawy i zaciska pięści. - Nerwy nas jakoś trzymają - mówi trochę do siebie. - Gdyby nie ta premiera, tobyśmy się rozjechali emocjonalnie. Chrząstowski gra w "Weselu", ale na próbach czuje, jakby mówił o sobie. - Jakbym miał rozdwojenie jaźni - zamyśla się. - Bo kiedy mówię: "Kogoś zbawiać, kogoś siekać, dzisiaj nie ma na co czekać", mówię to i jako Gospodarz, i jako Juliusz Chrząstowski, aktor i obywatel RP. Nawet to słynne "Co tam, panie, w polityce" brzmi ponuro, wściekle, trupio. Teatr, mówi Chrząstowski, całkiem już splótł się z rzeczywistością. A "Wesele" w Starym to dzisiejsza Polska w pigułce. Mamy teraz tylko jeden plan: zagrać "Wesele" - mówi Jan Klata po ostatniej próbie generalnej. - Postępujemy tak, jakby potem był koniec świata. Tak nad tym pracujemy. A to, że wszyscy płaczą po kątach, to trudno. W każdej linijce

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dyktatura średniaków

Źródło:

Materiał nadesłany

Newsweek Polska nr 21/15/21-05-17

Wątki tematyczne