Osiem spektakli konkursowych będziemy mieli okazję obejrzeć podczas tegorocznych Kaliskich Spotkań Teatralnych, rozpoczynających się 13 maja.
Organizatorzy tego już pięćdziesiątego siódmego z kolei festiwalu zauważyli, że najciekawsze rzeczy nie dzieją się na scenach Warszawy czy Krakowa, ale np. Wałbrzycha, Legnicy czy Bydgoszczy. Teatr im. W. Bogusławskiego na tegoroczne KST ma ok. 700 tys. zł. To sporo, choć z roku na rok ceny spektakli rosną. Składa się na to kilka przyczyn, ale jedna z nich jest szczególnie irytująca. Kiedyś spektaklem rządził reżyser i trzeba mu było dobrze zapłacić. A do pomocy miał scenografa, który też musiał coś zarobić. Dziś reżyser musi podzielić się pieniędzmi nie tylko ze scenografem, ale też z tak zwanym dramaturgiem. Jest to jednoosobowa instytucja najczęściej zbędna, bo reżyser też umie przeczytać tekst i go skrócić albo zmienić. Do tego dochodzi reżyser światła, reżyser dźwięku, reżyser ruchu scenicznego, reżyser... W każdym razie każdy musi coś zarobić. Dodajmy tylko, że pieniądze na tegoroczny festiwal pochodzą z budżetu Woje