- Ta sztuka Kena Ludwiga jest uznana za rodzaj farsy, ale nie jest to farsa. To nie jest, za przeproszeniem, bezmyślne bieganie i trzaskanie drzwiami. To są relacje między ludźmi - mówi reżyser Jan Tomaszewicz przed premierą "Księżyca nad Buffalo" w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie.
O spektaklu "Księżyc nad Buffalo" rozmawiamy z jego reżyserem Janem Tomaszewiczem [na zdjęciu]: Prawie dwa lata minęły od naszej ostatniej rozmowy. Wtedy serwował Pan widzom Bałtyckiego Teatru Dramatycznego komedię "Allo. Allo!". Uznali to danie za bardzo smaczne. Czy śledzi Pan po premierze, jak publiczność odbiera spektakl? - Oczywiście! Dla reżysera najgorsza jest trzecia generalna. To taka... porodówka. Coś się rodzi, a reżyser już tylko obserwuje. Potem jest jak w życiu. Możemy zwrócić dziecku na coś uwagę, ale - każdy rodzić to potwierdzi - najczęściej ono już swoje wie. Ja bardzo interesuję się tym, co dzieje się dalej ze spektaklem. Byłem w kontakcie z asystentem i dyrektorem. Wiedziałem, gdzie spektakl wyjeżdża. Wiedziałem też, że dla aktorów każdy spektakl to premiera. Dlaczego? - Bo za każdym razem grali dla innego widza. Za każdym razem pokazywali sztukę kolejnym odbiorcom, których szanują. Przy całym szacunku do