EN

24.03.2017 Wersja do druku

Julia Mark: Panowie Dyrektorzy, jesteśmy z Miczurinem do wzięcia!

- Teatr radiowy to krótkie, czterdziestopięciominutowe formy. Stanowią zatem najłatwiejszą i przystępną formę kontaktu z kulturą, także w tych miejscach do których teatr dramatyczny nie dociera - o pracy w radiu mówi reżyserka Julia Mark w rozmowie z Januszem Łastowieckim.

Janusz Łastowiecki: To pytanie natrętnie nasuwa się jako pierwsze. Skoro jednak wszystkim to zadaję, tym razem musi być tak samo: Skąd radio? Jak trafiła Pani do (podobno) największego teatru świata ? Julia Mark: Swoją przygodę z radiem zawdzięczam Ani Kerth - aktorce, która zaprosiła mnie do współpracy podczas realizacji "Dziennika biurwy". Kolejnym pomysłem była literatura turecka - zadanie niełatwe, bo tamtejsza dramaturgia w dużej mierze przypomina scenariusze serialowych tasiemców, udało nam się jednak odkryć perełkę - tekst młodziutkiego Berkuna Oya "Modlitwa o pożar", swoją poetyką mocno przypominający dramaty Becketta. JŁ: Przybyła Pani ze świata teatru scenicznego. Czy nie pojawiło się wrażenie (szczególnie na początku), że tutaj, w świecie konsolet i mikrofonów, jest czegoś mniej, a przestrzeń "mówiona" to jednak skromna cząstka tego świata sztuki, który ma Pani na co dzień? JM: Wręcz przeciwnie. Odcięcie bodźców

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał nadesłany

Autor:

Janusz Łastowiecki

Data:

24.03.2017