Teatr Wielki w Poznaniu przedstawił dyptyk operowy, zestawiając ze sobą dwa arcydzieła sprzed stu lat: "Dziecko i czary" Ravela oraz "Słowika" Strawińskiego.
Od pewnego czasu krąży w sieci słynne zdjęcie Alfreda Eisenstaedta z lat sześćdziesiątych, przedstawiające dziecięcą widownię Théâtre de Guignol w Paryżu. Jeśli wierzyć związanej z fotografią anegdocie, Eisenstaedt - kierując się nieomylną intuicją - uchwycił reakcję maluchów w kulminacyjnym momencie przedstawienia lalkowego, kiedy święty Jerzy zabija smoka. Przystrzyżony pod michę chłopiec w cyklistówce zasłania uszy rękoma; siedząca za nim dziewczynka nerwowo obgryza palce; jej rówieśnica na pierwszym planie wrzeszczy jak opętana, nie wiadomo, czy ze strachu, czy z radości; dwójka szkrabów ubranych w idiotyczne, wiązane pod brodą czapeczki, zastygła w grymasie osłupienia; czarnowłosy okularnik z nadmiaru emocji złapał się za twarz; jakiś urwis odważył się wstać z miejsca i wyciągnąć ramię w triumfalnym geście. Teatrzyk na Polach Elizejskich działa do dziś i niedługo stukną mu dwusetne urodziny. Dziś raczej uchodzi za atr