Czterdzieści lat minęło od prapremiery "Dwóch teatrów" Jerzego Szaniawskiego w krakowskim Teatrze Powszechnym. Większość Czytelników nie pamięta chyba, że pojawił się taki teatr (a raczej jego nazwa) zaraz po wojnie w byłym kinoteatrze Domu Żołnierza, a jeszcze wcześniej, byłej ujeżdżalni koni przy ul. Lubicz, gdzie gnieździ się obecnie Operetka. Czyli część Teatru Muzycznego. Na razie jednak - część muzyki przyszłości.
Więc - jako się rzekło - na początku r. 1946 ówczesny dyrektor Teatru Powszechnego, znakomity (pamiętny, tytułowy Ojciec z dramatu Strindberga, a także ks. Kordecki z przedwojennego filmu wg "Potopu" Sienkiewicza) aktor Karol Adwentowicz, wystawił po raz pierwszy w ogóle dosyć niezwykły utwór Szaniawskiego. Obaj artyści znaleźli się po wyzwoleniu Krakowa w naszym mieście, skąd - później - zgodnie również z kolejnością alfabetyczną wywędrowali: Adwentowicz do Łodzi i Warszawy, Szaniawski do Warszawy i Zegrzynka. Wracając jednak do pierwszych realizacji scenicznych "Dwóch teatrów", warto dodać, że prapremierę przygotowała reżysersko Irena Grywińska, a dyrektor Adwentowicz grał rolę Dyrektora Teatru "Małe Zwierciadło", zaś jego Muzę - Lizelottę - Elżbieta Osterwianka, córka dyrektorującego podówczas Teatrowi im. J. Słowackiego Juliusza Osterwy, podczas gdy skromną (jak na niego) scenografię projektował 30-letni wtedy Tadeusz Kantor. Ale