"Termopile polskie" w reż. Andrzeja Marii Marczewskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Z gonitwy myśli konającego księcia Józefa Poniatowskiego o 26 latach walk o niepodległość - została tylko gonitwa. Dramat "Termopile polskie" Tadeusza Micińskiego jest tak hermetyczny, że dziś - bez mądrej adaptacji - nie sposób go słuchać. W Teatrze Nowym powstało dzieło, które nie jest ani wizjonerską syntetezą losu Polski, ani edukacyjną lekcją historii. Choć trwa niemal tyle, co wydarzenia, o których opowiada. Reżyser Andrzej Maria Marczewski nie zna umiaru. Aktorzy wjeżdżają na podestach, a wyjeżdżają - na rikszy przystrojonej sztucznym łabędziem i złotym lambrekinem. Jeżdżą kukły, przytwierdzone do krzesełek na kółkach. Cały horyzont rozbłyskuje błękitem lampek choinkowych. Teatralne dymy spowijają scenę dokumentnie. Dla sadomasochistów jest maszyna do tortur i nagie piersi. Dla sentymentalnych - dziewica na huśtawce. Dla nauczycieli - mapa rozbiorów Polski. Dla szachistów - symboliczna, czarno-biała szachownica. A dla miło