"Berlin Alexanderplatz" Alfreda Döblina w reż. Natalii Korczakowskiej w STUDIO Teatrgalerii w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Na początek samokrytyka. Tytuł niniejszego tekstu wziąłem bezczelnie od Konstantego Puzyny i tylko porę roku zmieniłem na odpowiednią. W maju 1970 roku legendarny Ket opublikował w "Polityce" tekst o znamiennym tytule "Wiosna w konfekcji". Bezlitośnie wypunktował w nim wszystkie bieżące wtedy mody i trendy, w polskim teatrze niepodzielnie panujące. Tak sobie myślę, że gdyby Puzyna w jakiś sposób znalazł się w dzisiejszej Polsce i postanowił sprawdzić, co się nosi w teatrze, nie musiałby zjeżdżać całego kraju wzdłuż i wszerz. Wystarczyłby jeden - przyznajmy, niekrótki, bo podczas premiery trwało niemal cztery i pół godziny - wieczór i niemal wszystko stałoby się jasne. "Berlin Alexanderplatz" usilnie stara się bowiem zebrać w całość wszelkie obowiązujące w nowym polskim teatrze konwencje, tyle że reżyser Natalii Korczakowskiej za nic nie udaje się złączyć ich w spójny seans. W efekcie przedstawienie rozpada się na niewnoszące niczego