"Kuroń. Pasja według św. Jacka" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Andrzej Horubała w tygodniku Do Rzeczy.
Na Kuronia jest zapotrzebowanie. Widać to z rozszalałej akcji promującej najnowszą premierę w warszawskim Teatrze Powszechnym. Kuroń - bohater na nasze czasy, Kuroń - wrażliwy polityk, jakiego nam trzeba, Kuroń - świecki święty. Nie pierwszy raz gości Jacek Kuroń w polskiej literaturze. Można było dopatrzeć się go u Tadeusza Konwickiego w "Małej Apokalipsie", gdzie jako wyliniały cyniczny opozycjonista skłaniał bohatera, by dokonał samospalenia przed Komitetem Centralnym Partii. Był u Anny Bojarskiej w "Czego nauczył mnie August", gdzie na oczach swych wstrząśniętych młodocianych podopiecznych doprowadzał swoją żonę do orgazmu, pieszcząc jej stopy. Tam jakoś pseudonimowany, podlegający literackiej obróbce, zniekształcony, teraz, pod piórem Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk zjawia się w dramacie zatytułowanym po prostu "Kuroń" (z podtytułem "Pasja według świętego Jacka"). Z wywiadów i wypowiedzi, które wydrukowano przed premierą w reży