EN

27.01.2017 Wersja do druku

Mój teatr nie znosi dosłowności

- To dobry materiał na musical, bo opowiada o poszukiwaniu odwagi do codziennego życia. Tym, co wyróżnia "Wiedźmina", jest model człowieka, który mimo wątpliwości i pogubienia w życiu jest człowiekiem walki i zasad. A to wydaje się dziś dziwaczne i niepopularne - mówi Wojciech Kościelniak, który w Teatrze Muzycznym w Gdyni reżyseruje światową prapremierę musicalu "Wiedźmin".

Niedawno w Krakowie inscenizował pan "Solaris" Lema, teraz w Gdyni "Wiedźmina" Sapkowskiego. Ciągnie pana w stronę fantasy? - Nie postrzegam Stanisława Lema jako twórcę fantasy, raczej jako realistę, który używał fantastyki do opisania ludzkiej kondycji. Natomiast proza Andrzeja Sapkowskiego niewątpliwie ma taką wartość, ale nie zmierzam w kierunku fantasy. To jednorazowa przygoda. Przygotowując parę teatralnych propozycji rocznie, łatwo jest wpaść w trwałe myślenie o teatrze i o formie, którą powinno się przyjąć. Trzeba w tym wszystkim zachować siebie i podróżować po różnych światach, żeby swoje myślenie poddawać próbie. "Wiedźmin" to pana pomysł czy Igora Michalskiego, dyrektora Muzycznego? - Pomysł powstał w naszej rozmowie, kiedy szukaliśmy ciekawego materiału na musical, który z jednej strony zawierałby istotną treść, a z drugiej - wypełnił wielką widownię Teatru Muzycznego. Gdyby na przykład próbować zrobić "La La

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mój teatr nie znosi dosłowności

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Trójmiasto nr 22

Autor:

Katarzyna Fryc

Data:

27.01.2017