W gwarze teatralnej zachwycające jest poczucie humoru, ironii, autoironii i paradoksu. Obcy tego nie zrozumie i bywa skonsternowany, gdy słyszy, jak ze sobą rozmawiają, ale właśnie o to chodzi - mówi prof. Janusz Degler w rozmowie z Magdą Piekarską w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Magda Piekarska: Czy aktorzy są przesądni? Prof. Janusz Degler*: - Bardzo. Wielokrotnie miałem okazję o tym się przekonać. Hołdują w swoim środowisku określonym zasadom, przestrzegają obyczajów i starych tradycji. A gwara, jaką się posługują, odgradza ich od nas, laików. Natomiast im pomaga w pracy i wzajemnym porozumieniu, co akurat w tym zróżnicowanym środowisku jest wyjątkowo ważne. Trzeba przyznać, że ludzie teatru mają wspaniałe wyczucie języka i potrafią cudownie wykorzystać jego ekspresyjne możliwości. Wie pani, kto to jest "aktor bajeczny"? Wspaniały? Utalentowany? - Nie, grający w baśniach. A pierwszorzędny? Powiedziałabym: pierwszoplanowy, ale czuję tu jakiś podstęp. - Wspaniały nigdy nie będzie, bo słychać go zaledwie w pierwszym rzędzie. Inne określenia są równie intrygujące: "marmurki" to martwa publiczność, która nie reaguje na to, co się dzieje na scenie. "Jechać piwnicą" czy inaczej "oprzeć gło