Rozbiła się w naszym życiu operowym istna bania z przedstawieniami dzieł z epoki włoskiego belcanta, jak gdyby - nie bacząc na piętrzące się w nich trudności wykonawcze - nadrobić chciano wieloletnie w tym względzie zaległości. "Łucja z Lammermooru" w Operze Śląskiej i wnet potem w warszawskim Teatrze Wielkim, "Tankred" Rossiniego w WOK oraz od stu z górą lat nie słyszany w stolicy "Wilhelm Tell" - znowu w Teatrze Wielkim, no i teraz w Łodzi pełna nieodpartego uroku "Włoszka w Algierze" - a wszystko to w ciągu kilku zaledwie tygodni. Od strony muzycznej była owa "Włoszka" bardzo miłą niespodzianką. Pod batutą Antoniego Wicherka kipiąca szampańskim humorem muzyka Rossiniego biegła czysto i precyzyjnie, z należytą lekkością a tam, gdzie sobie tego życzył kompozytor, także w szybkich tempach i z żywym temperamentem - aby przypomnieć tu chociażby brawurowy finał I aktu opery. Pięknie brzmiały przygotowane przez Marka Jaszcz
Tytuł oryginalny
Włoszka z pomysłami
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 12