Najnowsza inscenizacja tej urokliwej opery buffo została przeniesiona do studia filmowego z epoki Poli Negri i Rudolfa Walentino z całym jego bagażem. Powstaje kolejny film, to właśnie determinuje bieg akcji i zachowanie się jej bohaterów. Klaps, rusza akcja. Zaczyna się nawet interesująco, oglądamy panie krzątające się podczas sprzątania filmowego planu. Chwilę później latający na ekranie podczas uwertury samolot zgrabnie ląduje na scenie, później okaże się, że wylądowała na nim Izabella. I tak już zostanie do zaskakującego finału, co scena - to inny pomysł. Wiele z nich opartych na przerysowaniu sytuacji i przesadnych zachowaniach ma w sobie sporo z atmosfery komedii dell'arte. Najbardziej widać to w walce o to, by choć na chwilę znaleźć się w filmowym kadrze. Raz bajecznie kolorowy świat Mustafy i jego dworu oglądamy na "żywo", raz na ekranie, który zresztą odgrywa istotną rolę w całym przedstawieniu. To na jego tle roze
Tytuł oryginalny
Kino w operze czy opera w kinie?
Źródło:
Materiał nadesłany
Nasz Dziennik nr 100