EN

30.04.2002 Wersja do druku

Przeszłość - i co z tego?

Stanisław Świder chciał dramatowi Ibsena nadać rangę uniwersalnej opowieści o zdzie­raniu kolejnych warstw kłamstwa i pozorów zasłaniających prawdę. Udaje się to właści­wie tylko jednemu aktorowi Przemysław Sejmicki (Oswald), sku­piony i subtelnie grający, niesłychanie wciąga w swój dramat, szczególnie w in­tymnie prowadzonych scenach z matką. Zamysłowi reżysera pomaga muzyka (fragmenty kwartetów Beethovena), su­gerująca tajemnicę, niepewność czy do­magające się rozwiązania napięcie. In­teresująca jest także scenografia: pusta przestrzeń z wielkim stołem (ołtarz?) na środku, ogromnym oknem w tle, zale­wanym padającym ciągle - bynajmniej nie oczyszczającym - deszczem. Ale zamysłowi więcej przeszkadza, niż pomaga. Przeszkadza brak gradacji, obecnej przecież w dramacie. Zaraza od­słania się w nim powoli, toczy się krok po kroku i wypływa, wydobywana kolej­nym słowem czy sytuacją. Na scenie od razu wszystko jest jasne; nie czuj

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przeszłość - i co z tego?

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Kraków nr 101

Autor:

Tomasz Cyz

Data:

30.04.2002

Realizacje repertuarowe